sobota, 26 grudnia 2009

Wreszcie...

Powoli udaje mi się wyrabiać z zaległościami. Patchworkowe projekty posuwają się do przodu, dwie narzuty skończone, trochę drobnych rzeczy też, drugie tyle zaczętych niestety nadal leży w szufladach i czeka na skończenie. Ostatnio umówiłam się na wymiankę z Sasillą. Zrobiłam dla Niej tildowego królika a Ona dla mnie cudny skrapkowy notes.


Rzutem na taśmę udało mi się skończyć świąteczną narzutę i poduszki, będą jeszcze dwie, no i chciałabym dorobić do kompletu jeszcze serwetę na stolik.



Z tych samych materiałów powstała kosmetyczka dla Lid w ramach kolejnej forumowej wymianki.


Mnie wylosowała Kiga, od której dostałam śliczną filcową kosmetyczkę.

Za sprawą Gosiw
w mieszkaniu zrobiło się bardzo anielsko, niestety po sesji zdjęciowej anioły musiały się częściowo rozejść.


Jestem wielką fanką glinianych aniołów Gosi, są jedyne w swoim rodzaju.

Na koniec przydługiego wpisu świąteczna ozdoba, w tym roku choinki nie było, zamiast niej zawisła pod lampą jemioła ozdobiona frywolitkami od Krysi

Krysiu, jeszcze raz dziękuję za piękne ozdoby.

wtorek, 10 listopada 2009

W jaki sposób nabawić się zwichnięcia szczęki.






Jak w temacie. Ano, najprościej otworzyć przesyłkę świeżo wyjętą ze skrzynki. Dostałam przesyłkę od Krzysi Jakiś czas temu umówiłyśmy się z Krzysią na wymianę, ja miałam zrobić z masy fimo guziki w kształcie ziarenek kawy i szpilki krawieckie z główkami z tej masy, Ona frywolitkowe gwiazdki i aniołki oraz hardangerowego aniołka. Dzisiaj przyszła przesyłka i po jej otwarciu o mały włos nie zwichnęłam sobie szczęki. O tym, że gwiazdki i cała reszta są śliczne wiedziałam na podstawie zdjęć z albumu Krzysi, ale na żywo przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Gwiazdki maciupkie - największa ma niecałe osiem centymetrów średnicy, aniołeczki też, akurat wielkość idealna do choinki jaka będzie. Hardangerowy aniołek musiał kosztować wiele godzin pracy, tyle dziubania przy nim, o matko z córką! A na dodatek dostałam jeszcze dwa śliczne serduszka zawieszki z lawendą.Wszystko śliczne zapakowane, niestety najpierw odpakowałam, a dopiero potem przypomniałam sobie, że trzeba było zrobić zdjęcia.Do tej pory mam oczopląs i domagam się już, natychmiast choinki, żeby móc na niej zawiesić te wszystkie śliczne ozdoby. Krysiu, po stokroć dziękuję. Kobitki, ustawiać się w kolejce i zamawiać u Krysi gwiazdeczki i aniołki, choinka w nie ubrana na sto procent powali świątecznych gości na kolana.

niedziela, 25 października 2009

Powrót do rzeczywistości.





Powoli wracam do zdrowia. Nareszcie. Obolały i spuchnięty nos, kaszel z tych co to sąsiadów budzi po nocy i gorączka nareszcie mijają, ufff. Wreszcie można zacząć dłubanki. Tyle zaległości, tyle niezrealizowanych pomysłów, tyle obiecanych rzeczy do wysłania. Ale głowa wreszcie nie huczy, można myśleć i działać. Na forum Craftladies skończyła się ptasia wymianka, można już pokazać prace, które się wykonało. Maszyna losująca wybrała dla mnie Lid , która tworzy piękne witraże i frywolitki. Zrobiłam dla Niej patchworkową serwetę na stół z ptaszkiem wykonanym metodą PP. Mam nadzieję, że się spodobała obdarowanej.

czwartek, 15 października 2009

Zielono - biało; ciepło - zimno.




Zima postanowiła nas zaskoczyć, to co zobaczyłam w środę rano wywarło na mnie niezłe wrażenie. Pierwszy śnieg i od razu tak obfity. Na szczęście we wtorek wieczorem wniosłam kwiaty do domu, ale z planowanego zbioru pigwy i ścięcia lubczyku nici. Drzewa nie zdążyły pozbyć się liści i to niestety spowodowało, że śnieg osadził się w ogromnych ilościach i biedne pękały lub gięły się do ziemi. Strasznie a jednocześnie pięknie wyglądał świat za oknem, czerwień i zieleń pelargoni w donicach przed blokiem, otulona bielą śniegu, wszelkie odcienie żółci i brązów klonów wyłaniające się spod białego puchu. Aż szkoda, że cały czas sypało, a mój aparat nie poradziłby sobie w takich warunkach. Zaliczyłam za to przemoczenie dwóch par butów, skutek - bolące coraz bardziej gardło i kaszel, biedna sąsiadka z góry, która będzie musiała słuchać mojego nocnego "churchania".


Zwierzęta mają niesamowity instynkt samozachowawczy. Kilka dni przed śnieżycą, mieliśmy inwazję biedronek, w którymś momencie przestałam lubić te ładne skądinąd stworzonka, bo czy można lubić kłębiące się masy wszelakich biedronek wciskających się przez okno do mieszkania? A one wiedziały co robią, szukały bezpiecznego schronienia przed załamaniem pogody. Brrr, nie chciałabym drugi raz być świadkiem takiej inwazji.




Jeszcze dwa miesiące temu było tak ciepło i zielono, dobrze, że zostały chociaż zdjęcia na pocieszenie.


Zrobiłam kolejny woreczek na chleb, miał być brązowy, żeby go jakoś rozjaśnić wstawiłam obrazek PP, który uszyłam w projekcie kołderkowym na Craftladies, a że przy szyciu kwadrat wyszedł trochę mniejszy niż powinien być, postanowiłam go jakoś inaczej wykorzystać, natomiast do kołdry powstanie nowy, już odpowiedniej wielkości. Zdjęcie zrobione na szybko, koszmarne zagniecenia na nim wyszły, mimo, że w rzeczywistości wszystko było ładnie rozprasowanie - królestwo za umiejętność wykonywania ładnych fotografii.

wtorek, 6 października 2009

Znowu pieczywo, worki i prezenty.



Tym razem zachciało mi się chałki - oprócz zwykłego chleba rzecz jasna. Przepis z blogu Liski, gorąco polecam, chałki pulchne, wyrastają ekspresowo, nie za słodkie, znikają w okamgnieniu.




Doszłam do wniosku, że czas pozbyć się nadmiaru szmat z szafy, zaczynam przetwarzanie. Na pierwszy ogień pójdą worki na pieczywo. Powstały już pierwsze, jeszcze nie do końca takie jakbym chciała, muszę znaleć odpowiedni sznurek do zawiązywania, z braku takowego posłużyłam się atłasowymi tasiemkami.


Jak dobrze mieć czasem imieniny i dobrych ludzi, którzy o nich pamiętają. Oprócz patchworkowych materiałów, które zafundował mi mąż, dostałam od Ani z Poznania śliczną ręcznie robioną karteczkę i kwiatka - filcowy majstersztyk. Mam nadzieję, że Ania w końcu się zdecyduje założyć swojego bloga i pokaże swoje piękne prace.


A od miłej Sąsiadki - czemużeś kobieto zamieszkała tak daleko od nas? dostałam bardzo fajną książkę o patchworku. Dziękuję dziewczyny. Chciałabym obchodzić imieniny co miesiąc. Wie ktoś jak to zrobić?

poniedziałek, 28 września 2009

Wymianki, zakupy i candy.



Wymianki są świetne. Dzięki Nitce z forum Craftladies stałam się posiadaczką pięknego, kobiecego kompletu. Mam nadzieję, że poczta się spręży i Nitka dostanie swoją niespodziankę. Więcej papierowych prac Nitki można obejrzeć w Jej wątku. Warto zajrzeć.


Do wymiany szykują się również między innymi kawowe guziki z fimo. Niestety przez ostatni tydzień prześladował mnie pech i jakakolwiek craftowa i nie tylko praca kończyła się katastrofą - zaczęło się od wielkiego siniaka na ramieniu a skończyło na spalonej pizzy, dlatego też kawowe guziki nie mogą się doczekać swoich mniejszych braci.





Tydzień zaczął się cudownie dzięki przesympatycznej Robince i tkaninom które sprowadza. Dzięki Jej uprzejmości dotarły do mnie bawełny patchworkowe zza wielkiej wody na moją wymarzoną narzutę. Te dwie pierwsze przyszły prosto ze Stanów, pozostałe dwie można kupić w sklepiku Robinki. Oprócz nich przyszły również tkaniny, które w ramach nadchodzących imienin zafundował mi kochany Mąż, wspaniały prezent, prawda? Tkaniny po prawej z ostatniego, trzeciego zdjęcia (kolecja Festive) są obecnie w promocyjnej cenie, warto się skusić i zajrzeć do Robinki, moje zdjęcia niestety nie oddają nawet połowy ich urody. Czuję, że trzeba będzie zacząć oszczędzać na kolejne.
No i moje pierwsze candy. Szmatka Łatka rozdaje prześliczne tkaniny, jak tu się nie skusić. Tyle pięknych, świątecznych materiałów, aż oczy bolą od patrzenia.

poniedziałek, 7 września 2009

Prezenty, tarty i szycie


Nie ma to jak Dobra Dusza. Przyszła i przyniosła woreczek pięknych, starych guzików :) nie mam wyjścia, muszę zrobić jakąś kartkę. Te z serduszkiem powędrują do panien Tildowych, a te ze wzorkami jak nic trzeba odcisnąć w fimo. Dzięki Dobra Duszo.
Tarty wciągają - tak, tak, zanim się je "wciągnie" człowiek zostaje przez nie wciągnięty, a że odmian może być tyle ile przygotowujących marny los wciągniętego. Upiekłam kolejne, z brokułami, papryką i wędzonym łososiem; z warzywnym leczo, były też na słodko, ale zostały zjedzone bez obfocenia, przynajmniej jest powód do zrobienia kolejnych.



W oczekiwaniu na tkaniny, które mają posłużyć do szycia bloków PP w ramach projektu kołderkowego , prowadzonego przez dziewczyny z Craftladies, szyję drobiazgi.


Właśnie dostałam informację, że materiały już wysłane, polowanie na paczkownika czas zacząć :)

niedziela, 30 sierpnia 2009

Znowu chleb, tarteria i zguby




Tym razem użyłam do zmodyfikowanego przeze mnie przepisu razowej żytniej mąki i dużej ilości ziaren. Chleb wyrastał o wiele dłużej, ale opłaciło się, wyszedł bardzo przyjemny w smaku, ciemniutki, pachnący.




Po seansie kinowym - całkiem przyjemna bajka, efekty bardzo ciekawe - poszliśmy do tarterii, maciupka knajpeczka przy ul. Królewskiej w Lublinie, tylko kilka stoliczków, za to wybór tart - mmmm. Na pierwszy ogień poszła nowość, tarta z nadzieniem ratatouille, a na wynos wzięliśmy słodkie tarty - wiśniową i brzoskwiniową.Na pewno wybierzemy się do
Tart´Yvonne jesienią kiedy powrócą do oferty rozgrzewające zupy - kremy. Gorąco polecam każdemu kto będzie w pobliżu, warto wstąpić na pyszne conieco, bardzo miła właścicielka, pyszne tarty, dobra kawa, miejsce z duszą.
Po przyjemnych chwilach przychodzą mniej przyjemne, niestety. Odwoziliśmy siostrę na dworzec i w zamęcie zostawiliśmy torbę z książką, papierami rysunkowymi i kanapkami na przystanku. Szybko zorientowaliśmy się, że została, w niecałe dziesięć minut mąż wrócił na przystanek, niestety po torbie ani śladu. Poszukiwania w najbliższej okolicy nic nie dały. Mam nadzieję, że torba trafiła do głodnego miłośnika sagi o wampirach, bo w torbie był Zmierzch. Tak to bywa jak się myśli o niebieskich migdałach zamiast pilnować bagażu.

czwartek, 27 sierpnia 2009

Chleb, anioły i miłe niespodzianki



Jakiś czas temu znajoma podesłała mi link do kulinarnego bloga. Piękne zdjęcia, apetycznie wyglądające potrawy, ciekawe opisy, ale to co spodobało mi się najbardziej to chleby, prawdziwe, na zakwasie. Los zrządził, że sąsiadka piekła od czasu do czasu chleb i dzięki Niej stałam się posiadaczką pierwszego, żytniego zakwasu. Z zapałem zaczęłam wypróbowywać kolejne przepisy, dokarmiać na potęgę zakwas - zrobiło się go tyle, że nadmiar musiałam ususzyć. Chleby wychodzą raz lepiej, raz gorzej, ale nie zrażam się, próbuję dalej, szukam kolejnych przepisów. Z przedwczorajszego chleba jestem dumna, bo to pierwszy, dosyć poważnie zmodyfikowany przeze mnie przepis. Chleb rośnie jak na przysłowiowych drożdżach, długo pozostaje świeży i ma grubą chrupiącą skórkę.




Dzisiaj przyszła paczka od Gosi a w niej anioły. Jeden już przysiadł na biurku i cieszy moje oczy. Zapraszam do obejrzenia prac Gosi, tworzy prześliczne rzeczy, nie tylko ceramiczne.
Miłą niespodzianką była zamieszczona na blogu Violetki notka o moich lalkach, bardzo mnie to ucieszyło i zmotywowało do dalszej pracy nad Tildowymi stworkami.
A jutro dzień kinowy, ja wiekowa z punktu widzenia młodzieży kobieta wybieram się na Załogę G w wersji 3D, przecież bajki są nie tylko dla dzieci, prawda?