piątek, 19 listopada 2010

Moje maszyny

Dziewczyny, dziękuję za pamięć, a Julii i Anirozelli za ustawiczne wiercenie dziury w brzuchu w sprawie bloga.
Dzisiaj troszkę o moich maszynach do szycia. Pierwszy był Łucznik 884, kupiony w styczniu 2000 roku. Na początku byłam nim zachwycona, mimo że hałasował niemiłosiernie. Uczyłam się na nim szyć, maltretowałam bezlitośnie, ale wytrwał dziewięć lat bez awarii, dopiero w połowie ubiegłego roku zastrajkował, trafił do naprawy, a ja zaczęłam męczyć męża o nową maszynę, z większą ilością ściegów i przede wszystkim cichszą. W końcu w połowie lipca trafiła do mnie nowiutka Janome 525s.



Wydawała mi się szczytem marzeń, w porównaniu ze starym łucznikiem cichutka, ze sporą ilością ozdobnych ściegów, no po prostu luksus. Niestety apetyt rośnie w miarę jedzenia. Janome sprawowała się dobrze, ale brakowało mi trochę w niej ustawiania igły we wszystkich trzech pozycjach jakie były dostępne w łuczniku, tzn. prawa, lewa i środek (ma tylko prawa - środek), a naczytawszy się w sieci o tym jakim to ułatwieniem jest pozycjonowanie igły góra - dół, oraz regulacja prędkości szycia, zaczęłam wzdychać do lepszej maszyny. Tylko skąd wziąć tak od ręki ponad dwa tysiące złotych na maszynę, która mi się podobała? Na szczęście takie pieniądze się nie znalazły. Na szczęście, bo dzięki temu trafiła do mnie zamiast wypasionej maszyny, starutka Bernina Record 730, zakupiona za tzw. "psie pieniądze" jako maszyna zastępcza w razie gdyby Janome miała odmówić posłuszeństwa. Po numerze seryjnym udało mi się ustalić, że została wyprodukowana w roku 1971, czyli jest starsza ode mnie. Jak na tak wiekową maszynę zaskakuje wieloma przydatnymi funkcjami i ściegami. Ciężka, metalowa, ustawiona na mniejsze obroty silnika chodzi równie cicho co roczna Janome. A na dodatek jest po prostu piękna i to chyba było pierwsze kryterium, którym się kierowałam przy zakupie. Zresztą oceńcie sami czy nie mam racji.







Retro i do tego działające bez zarzutu, no może jedynie zbyt szybko nagrzewa się pedał. Następnym razem o kolejnych maszynach - tak, jest ich więcej i boję się, że może ich przybywać, zwłaszcza takich starych, z duszą.

3 komentarze:

  1. Ostatnia najbardziej mi się spodobała:) ma w sobie to "coś"!

    OdpowiedzUsuń
  2. O, Bernina jest po prostu piekna. Czemu teraz tak ciezko o takie trwale i porzadne rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
  3. Też ubolewam nad tym, że obecnie nie myśli się o jakości, tylko o zarobku na częściach zamiennych.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.