poniedziałek, 2 maja 2011

Zaległości i poznawanie psa.

Dziękuję wszystkim za komplementy pod kierunkiem Aty. Nieskromnie powiem, że też bardzo podoba mi się jej przemiana zewnętrzna, nad tą drugą trzeba będzie jeszcze sporo popracować. Samo wzięcie psa ze schroniska nie jest według mnie niczym wielkim, chociaż faktycznie łatwiej kupić ślicznego szczeniaczka na bazarze czy od hodowcy. Schronisko, nawet dobrze prowadzone jest miejscem przygnębiającym i chyba szybko kolejny raz tam nie zawitam. Widok takiej ilości zwierząt żebrających o ludzką uwagę, ten jazgot ponad trzystu psów, mało przyjemny zapach i dylemat, którego wybrać, czy tego pchającego się na kraty i wpychającego nos między pręty byle dosięgnąć choć na chwilę ludzkiej dłoni, czy tego, który siedzi w kącie zrezygnowany, jakby pogodzony ze swoim losem. Ciężko się odwiedza takie miejsca, chociaż nie na wszystkich wywierają one takie samo wrażenie. Obserwowałam ludzi na dniu otwartym i dla niektórych była to miła, rodzinna wycieczka, prawie jak do zoo, z tym, że nikt nie krzyczał na ludzi rzucających psom suche bułki. Widziałam też starszego pana, który chyba szukał psa do stróżowania, bo namiętnie wręcz drażnił większe zwierzaki, które wykazywały chociaż cień agresji. No cóż, w końcu można było prawie za darmo nabyć dorosłego już psa. Mam jednak nadzieję, że owemu panu jednak się to nie udało.
Ata w dalszym ciągu dostaje antybiotyk, jutro ostatni dzień i wreszcie będziemy mogli zacząć szczepienia. Stanów zapalnych na uszach prawie już nie ma, rany na nogach ładnie się goją, łysinki zarastają. Niestety, zaliczyłam kolejną psią ucieczkę, tym razem psisku udało się wysunąć z szelek i dać nogę. To był prawdziwy majstersztyk ucieczkowy. Stanęła słupka, łapki ułożyła wzdłuż głowy i zanim zdążyłam zareagować była wolna. Transporter i torebka już leżały w taksówce, a pies znowu biegiem na ruchliwą ulicę, ja za nią, a pani kierująca samochodem za nami, widok niezły, pewnie gdybym to mogła oglądać z boku, nieźle bym się uśmiała, ale nie było mi do śmiechu. Pies na giganice dosłownie głuchnie na wołanie, wręcz ucieka od ludzi. Na szczęście zatrzymała się przed dwupasmówką skuszona zapachem martwego chyba kota. Kolejną podóż samochodem odbyła na kolanach i chyba jej się spodobało. Niestety odkryliśmy, że panicznie wręcz boi się dzieci i to nie takich małych, bo przy dwu, trzylatkach zachowywała się w miarę spokojnie, natomiast na widok chłopców w wieku ośmiu - dwunastu lat wpadła w panikę, znowu próbowała wyjść z szelek, na szczęście udało mi się w porę zareagować, ale wszelkie kontakty z dziećmi kończą się rozpłaszczaniem psa i drgawkami. Być może w poprzednim miejscu służyła za "zabawkę". Czeka nas sporo pracy.
Dzisiaj okazało się, że pies nakryty narzutą, to pies zadowolony, przyczłapała w okolice łóżka i łaskawie pozwoliła się okryć. Chyba jej się to spodobało, bo właśnie powtarza sesję "śpiocha podkocykowego".


Żeby nie było o samym psie - dwie wiosenne poduszki w zajączki.



Wieki temu Julia zaproponowała porządkowanie swoich zbiorów. Udało mi się uporać z rozrzuconymi wszędzie szmatkami, nawet zrobiłam zdjęcie komody z moim zbiorem szmatek, niestety choroba psiska zepchnęła wszelkie sprawy na drugi plan i dopiero teraz chwalę się zdjęciem - a porządek nadal panuje w szmatkach tylko dlatego, że ostatnio nic nie szyłam.


3 komentarze:

  1. Witaj- bardzo czekalam na nowe wiesci o Twoim piesku.Moj (widoczny na zdjeciu)uciekl mi kiedys tak, ze stracilam go z oczu(niestety biegl szybciej)i widzialam tylko gwaltownie hamujacy autobus-tez sie wtedy przestraszyl.Twoja biedulka na pewno niemalo w swoim pieskowym zyciu przeszla, wiec kochaj ja jak najmocniej, a wszysko sie ulozy. Trzymam za Was kciuki. Ucaluj prosze ode mnie ten nosek co wyglada spod kocyka.Pozdrawiam goraco i zapraszam. Acha poduchy-PIEKNE>

    OdpowiedzUsuń
  2. To wymaga czasu, żeby schroniskowa bieda nabrała zaufania - do nowych ludzi i nowego życia. Czasami niektóre odruchy pozostają. Nasz nieżyjący już Czoperek całe życie bał się obcych mężczyzn, chociaż z czasem nauczył się nad tym strachem panować - ba - został nawet psim terapeutą i do końca swojego życia pracował z niepełnosprawnymi dziećmi ( z wielką radością ). Niuś nadal czasami " dostaje napadu" i obgryza ze stresu to, co akurat ma pod pysiem. Może to być cokolwiek - fotel, kapa, szlafrok... A stres może wywołać każdy impuls, np przebiegający w pędzie obok niego kot... Ale jego miłość jest po prostu nieograniczona. Myślę, że Wasza Ata też pokocha Was tak bezgranicznie.
    A podusie prześliczne! Uwielbiam takie poduszki ze scenkami rodzajowymi:-))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, psica wygłaskana i wycałowana zgodnie z Twoim życzeniem.
    Asiu, staram się być cierpliwa, w końcu dwa tygodnie u nas wobec prawie trzech lat nie wiadomo w jakich warunkach plus półtora roku schroniska to bardzo mało. Pewnie jeszcze niejedna sytuacja nas zaskoczy.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.