poniedziałek, 6 grudnia 2010

Trochę koloru

Zalałam laptopa wodą. Przypomniało mi się któregoś dnia koło północy, że kwiatki trzeba podlać i przy okazji jakimś cudem zalałam komputer. Dobrze, że to już ledwie zipiący sprzęt, bo mąż by mnie udusił a ja bym po Nim poprawiła. W każdym bądź razie trzeba było się przesiąść na stary, od dawna nieużywany sprzęt. Była okazja do małych porządków. Okazało się, że zachomikowałam trochę fotek, o których myślałam, że dawno temu przepadły. Na zewnątrz wprawdzie pięknie, ale zimno i ciągle tylko biało, przynajmniej zdięcia przypominają o tym że świat jest bardzo kolorowy.
Ptaki Anirozelli obfocone prawie trzy lata temu.
Z tego samego pobytu u Ani, również zdjęcie Bazylego. Prezentuje się na nim nieco demonicznie, a to najłagodniejszy z bokserów jakie spotkałam.

Psisko mojej mamy. Miał wtedy około miesiąca, ludzie, którzy go oddali stwierdzili, że jest już dostatecznie samodzielny, żeby odłączyć go od matki - samo życie :( Wyrósł na niezłego rozrabiakę, niewiele większego od jamnika.
Były sobie kiedyś kaktusy, zwykłe mieszańce, ale kwiaty miały niesamowite.
No i moja pierwsza gazania.
 Zrobiło się troszkę bardziej kolorowo.

2 komentarze:

  1. O jejku, łezka mi się zakręciła w oku, bo Rozelek juz odszedł w zaświaty. To było kochane ptaszysko. Przepiękne zdjęcia kaktusów i jaki słodki ten piesek Twojej mamy, fajne legowisko sobie znalazł, ciepło, bezpiecznie i mięciutko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Od razu umysł się rozjaśnia jak się patrzy na te zdjęcia , bo za oknem plucha .

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.