poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Intensywny weekend.

Uff, się działo. Zachciało nam się Jarmarku Jagiellońskiego i ostatnie dwa dni spędziliśmy na podziwianiu wszelakiego rękodzieła ludowego. No, nie tylko na podziwianiu, bo dzięki mojemu osobistemu tragarzowi do domu dotarło kilka drobiazgów, między innymi wielki miedziany kubek, kute i szklane magnesy na lodówkę, biżuteria z barwionej żywicy, ceramiczne miseczki i dębowa mała beczułeczka na ogórki, w której zamierzam przechowywać mąkę - pan bednarz bardzo zachwalał ten sposób. Ludzi mrowie, miejscami trzeba było się przeciskać, parę razy oberwałam w biedne ramię, ale za to jakie wrażenia. 
Złota kura, która jeździła po starym mieście, by wreszcie "zasiąść" na Placu Po Farze.

 Tłumy ludzi podziwiających, kupujących, stojących w kolejkach do stoisk z litewskimi przysmakami, odpoczywających po trudach zwiedzania.

Oj pięknie było, dawno nie oglądałam starówki, nie spacerowałam podwalem.
Pod bazyliką dominikanów jeden z braci gromkim głosem wykrzykiwał "św. Jacku z pierogami, módl się za nami" zachęcając do kupna ruskich pierogów. Dochód z ich sprzedaży przeznaczony zostanie na remont bazyliki i klasztoru.
Do domu ledwie się dotoczyłam, zmęczona ale zadowolona.
Jutro kolejny zastrzyk i odebranie wyników mammografii, trochę się denerwuję co też badanie wykazało, ano przekonam się kilkanaście godzin.
Kochane, jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję za pamięć i wsparcie.
Specjalnie dla Kasi i wszystkich, którzy pamiętają naszą psinę. Ata coraz bardziej się wtapia w nasze życie, "wytresowała" nas sobie, dużych psów nadal nie lubi, prowokuje z nimi sprzeczki, mniejsze mogą być. Z suczką staruszką z innego piętra od ostrożnej tolerancji przeszły do kumoszkowatej zażyłości. Dzieci, oprócz maluchów i płaczących lub piszczących kilkulatków już nie są zagrożeniem. Kojarzą jej się z głaskaniem i przytulaniem. Ostatnio przyłączyła się do młodego sąsiada wypoczywającego pod drzewkiem.
Gdyby jeszcze nie prowokowała awantur z psami od siebie większymi.



2 komentarze:

  1. Miło dzień spędziłaś, beczułki to tylko pozazdrościć, jak ją dobrze wyparzysz, to w sezonie możesz sobie na bieżąco ogórki kisić. Przypomniałaś mi powiedzonko mojej mamy, kiedy mocno broiłam, aż mi się łezka zakręciła w oku. Zawsze mówiła, "święty Jacku z pierogami , módl się za nami".
    Terenia koniecznie napisz co i jak z mamografią, a ja mocno trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że dochodzisz do zdrowia i korzystasz z życia! Trzymam kciuki za dalsze leczenie i nie mogę się doczekać kiedy znów na większą skalę będziesz mogła szyć:)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.